TRANSLATE

Citizen Of The World

poniedziałek, 16 września 2013

Zurych, białe kołnierzyki i kąpiel w szampanie...

"Nudny bankowy Zurych - pełen biurokracji i nudziarzy w krawatach" - z takim poczuciem udawałem się do Zurychu po raz pierwszy w życiu. Cel miałem tylko jeden - przyjechać i wyjechać - bez żadnych dodatkowych refleksji... Nie udało się! Zurych mnie połknął!

Bankierzy? Owszem są! Nudni? Tylko czy nudnymi mogą być ludzie, którzy zapraszają do wspólnego moczenia nóg w szampanie?

Nie znałem w tym mieście nikogo. Na Bahnhofstrasse przerażały mnie tłumy anonimowych garniturowców i wysokość cen na okolicznych wystawach. Przerażał mnie również porządek o który, co było widać na pierwszy rzut oka dbała cała lokalna społeczność. O Zurychu mówiło się zawsze w bardzo stereotypowym tonie. 

Jeśli ktokolwiek zamierza ominąć na swojej szwajcarskiej trasie "miasto bankierów" właśnie ze względu na powielane bez końca tezy o "nudnym mieście" - po przeczytaniu tego postu będzie musiał zmienić zdanie.

Wysiadając na ogromnym zurychskim dworcu zrozumiałem, że moja wizyta w tym mieście będzie wizytą inną niz uprzednio zaplanowałem...

Jako metropolia licznych atrakcji, położona nad wodą z widokiem na ośnieżone alpejskie szczyty na horyzoncie, Zurych oferuje wyjątkową kombinację atrakcji – ponad 50 muzeów i ponad 100 galerii sztuki, sklepów z międzynarodowymi i lokalnymi markami oraz najbardziej intensywnym życiem nocnym w Szwajcarii. Oferta wypoczynku sięga od brzegów jeziora z kąpieliskami w samym sercu miasta po spektakularne wędrówki na szczycie Uetliberg.

Zurych okazał się miastem liberalnym, kosmopolitycznym, bez sztywnego zadęcia! Mój pierwszy Zurych to miasto miliona spotkań z zupełnie obcymi ludźmi. Juz na dworcu otrzymałem zaproszenie na "beforek". A ponieważ nie byłem sam - oczywiście skorzystaliśmy z zaproszenia. Okazało się, że zapraszające nas  osoby na co dzień pracują właśnie w banku... Trafiliśmy do samego centrum. Impreza na której mieliśmy przyjemność być była po prostu "parapetówką". Nie mogłem uwierzyć, gdy gospodarz zaczął wlewać do wielkiej ceramicznej misy szampana o wdzięcznej nazwie Louis Roederer Cristal 2005 :) Nie wiem ile kosztuje butelka - ale ponoć jest to jeden z droższych szampanów znajdujących się na szwajcarskim rynku... Gdy ponad osiem butelek szampana trafiło do misy - Noah zaczął moczyć w nim nogi... Goście śpiewali sto lat! Patrzyłem na to jak na największe marnotrawstwo na świecie, ale czego by nie powiedzieć Noah miał fantazję... Mój pierwszy Zurych to Zurych nocnych klubów, imprez i tysiąca imion...

Zurych ma też najgęstszą sieć klubów w całej Szwajcarii – tutaj nigdy nie można się spóźnić na imprezę. Od party w legendarnym klubie Kaufleuten przez najlepsze przeboje z lat 80. w najstarszym klubie miasta Mascotte po party dla gejów w Labor-Bar: od godz. 23.00 imprezy dopiero się rozpoczynają i trwają do białego rana. Latem nocne życie toczy się nie tylko w klubach, ale także na wolnym powietrzu – gdzie w ciągu dnia można się kąpać, nocą filtruje się i tańczy.

Kolejne wizyty w tym mieście były na całe szczęście wypełnione zwiedzaniem, utrwalaniem nawiązanych znajomości. Ostatnia zaś wizyta to wizyta zawodowa. Oprowadzałem po Zurychu grupę z Małopolskiego Cechu Optyków.

Jest to grupa którą uwielbiam! Za uśmiech, za pasję zwiedzania, za tysiące rozmów!

Moi Kochani Optycy mieli dużo "szczęścia". Otóż trafiliśmy do Zurychu w czasie dorocznej Love Parade... Zważywszy na to, iż w grupie większość osób jest w wieku moich rodziców - szok był ogromny. Tylu rozebranych ciał, ostrego techno i zapachu marihuany podejrzewam, że jeszcze nigdy nie mieli okazji zobaczyć i poczuć... Wiele osób nie kryło oburzenia i ostentacyjnych spojrzeń wobec rozszalałej młodzieży. Niektórzy zaś wracali do wspomnień z czasów własnej młodości marząc o podobnym szaleństwie. Jedno nie ulega wątpliwości - cała moja grupa inaczej wyobrażała sobie stolice europejskiej finansjery.

Zurych niewątpliwie jest niejednoznaczny - to puzzle składające się z miliona kawałków. Nie da się tego miasta umieścić w żadnej szufladce...

Będąc w Zurychu nie możecie ominąć najbardziej znanej czekoladziarni w mieście - Felix Café am Bellevue na Bellevueplatz 5. Już dawno nie widziałem tak urzekającego wnętrza pełnego złoceń, przepychu i barokowej lamperii. Cafe Felix to czekoladowy raj!

Także dla miłośników sztuki Zurych ma wiele do zaoferowania. W mieście zaprasza ponad 50 muzeów, z których 14 prezentuje dzieła sztuki. W Kunsthaus zgromadzone są ważne dzieła malarstwa, zdjęcia i wideo, a także duża kolekcja prac Alberto Giacometti. Kolejną atrakcją jest Muzeum Rietberga jako jedno z międzynarodowych, wiodących centrów sztuki pozaeuropejskiej. A kilka kroków od dworca głównego znajduje się Szwajcarskie Muzeum Narodowe. W liczącym ponad 100 lat budynku przypominającym pałac zgromadzono największą kolekcję przedstawiającą historię kraju. W Zurychu sztukę spotkać można też w przestrzeni publicznej – na przykład hala Giacomettiego w budynku głównym komendy policji, witraże Marca Chagalla w kościele Najświętszej Marii Panny czy instalacja Heureka Jeana Tinguely’ego nad Jeziorem Zuryskim na wolnym powietrzu.